Testy i próby
Spis treści
Kroniki Rowerowe 2025
Wstęp
Kiedy zaczynała się historia strony Cronique, co miało miejsce już ponad 10 lat temu, przyjęliśmy wówczas założenia sformułowane w postaci Manifestu.
Niestety łagodnie rzecz ujmując spadły zasadniczo nasze możliwości twórcze, spadły na tyle, że nawet płynne utrzymanie w biegu strony Technique stało się problematyczne... Nie mniej kryzys udało się jakoś przetrwać i powoli wyszliśmy na prostą. Przyszedł zatem czas na zadbanie o stronę Cronique i jej lekkie przeprofilowanie.
Przy okazji dorocznych porządków na dysku (dyskach) okazało się że istnieje dardzo dużo materiałów dotyczących rowerów a głównie starych rowerów, które były kiedyś przygotowywane dla strony technique Rzecz była dość zaawansowana, na tyle że nawet gotowy byl wstęp:
- Rowery wjeżdżają na Technique
Na naszej „siostrzanej” stronie www.Cronique.pl pojawiają się głównie pojazdy pojawił się także wątek rowerowy. U nas pokwitł się przy okazji działu muzea. Właściwie stron poświęconych rowerom we wszystkich wydaniach i odmianach jest mnóstwo. Czym więc chcielibyśmy się różnić. Myślę, że luźniejszym trochę beletrystycznym podejściem przy zachowaniu dużej staranności przy omawianiu w tej konwencji ciekawostek technicznych. A Mówiąc bardziej szczegółowo…
Po pierwsze: przede wszystkim skoncentrujemy się na kwestiach historycznych zwianych ze szczegółami budowy rowerów, ewolucją rozwiązań konstrukcyjnych. Zwykle jest tak, że na początku powstawania jakiejś maszyny mamy do czynienia z mnogością rozwiązań, z których „po czasie” zostaje jedno góra dwa. Nic dziwnego w końcu takie jest wymaganie dzisiejszej produkcji. Z drugiej strony wszyscy znamy regułę wypierania lepszego pieniądza przez gorszy. Jest więc gwarancja, że techniczna ewolucja odrzuciła rozwiązania na pewno droższe, ale w wielu wypadkach ciekawe. Oczywiście z czasem rośnie szansa na ich powrót, a to głównie za sprawą rozwoju technik wytwarzania.
Po drugie: zastosujemy metodę dotychczas stosowaną przy innych „maszynach” a mianowicie oparcia się głównie o eksponaty, które przeszły przez nasze ręce. To wedle naszych starań będzie materiałem wyjściowym, dopiero w dalszej kolejności i jako uzupełnienie podamy opisy rysunki etc., o ile takowe dadzą się gdziekolwiek znaleźć. Okazuje się bowiem, że mimo pewnego doświadczenia, czasem dając się ponieść pokusie kupiwszy jakiś rower do regeneracji znajdujemy w nim rozwiązania techniczne, które budzą zdumienie i podziw jednocześnie. Zwykle w takim przypadku trudno znaleźć jakieś źródła pomocne w rozmontowaniu podzespołu czy jego regulacji, w tym więc sensie spróbujemy spełnić rolę poradnika…
Po trzecie: każdy stary rower niesie w sobie jakąś historię, zwykle kilkudziesięcioletnią, która sama w sobie może być interesująca. Takie przypadki spróbujemy opisać z kronikarską rzetelnością. Tak ja stare samochody ponoć maja duszę tak i rowery ją mają… tyle że mniejszą :)
Na dobry początek trzochę prywaty czyli wątek osobisty
Moje rowery czyli podejście historyczno-rodzinne
W rodzinie zawsze były rowery i nawet sporo śladów po nich zostało.
najstarszy z nich to taki oto obrazek
Na zdjęciu moi dziadkowie na wspólnej przejażdżce gdziecś na początku lat dwudziestych XX wieku Niestety żaden z rowerów nie uchował się wśród rodzinnych pamiątek, nie udało się także dokładnie (do tej pory) ich zidentyfikować. Wiele wskazuje na to, że mogły to być rowery niemieckie.
- Kolejny rower pojawił się w rodzinie wraz z moja matką co pokazuje obrazek:
Ja miałem swój pierwszy rower gdzieś z końcem lat 50 tych. Było to rzecz BOBO w kolorze wiśniowym. Dzięki wielkiemu wkładowi pracy mojego Dziadka opanowałem rzemiosło...
Zdjęcie w parku Żeromskiego przy placu Komuny Paryskiej na Żoliborzu (tak to wówczas się nazywało i wyglądało).
BOBO towarzyszyło mi dzielnie przez lat kilka i jeździło ze mną na wakacje w rodzinne strony Dziadka czyli pod Żyrardów... Oczywiście wszyscy chcieli wtedy aby rower "robił za" motocykl więc posiadanie kasku i "gogli" było prawdziwym spełnieniem marzenia
Jak widać z powyższego obrazka były to ostatnie wakacje na tym rowerze bo jazda na nim z powodu rozmiaru stawała się mordęgą...
Innymi słowy przyszedł czas na nowy rower.
Był to rower czechosłowacki marki ESKA o nazwie Pionyr zwany popularnie "Czeskim Pionierem" co odrózniało go od Pioniera produktu ZZR. Drugą cecha było to że Pionyr był pweno z 40% lżejszy od Pioniera...
Było to pewno we wczesnych latach podstawówki. Byłem Z Pionyra bardzo dumny i bardzo go lubiłem.
Oczywiście w nauce jazdy na nowym rowerze towarzyszył mi Dziadek
Zdjęcie przed domem, w którym mieszkam do dziś.
Kolejne lata to zakup oczywiście w asyście dziadka roweru Maraton który mieszkał ze mną i moimi Rodzicami na Żoliborzu. Jeździłem Maratonem dość oszczędnie, a bawiąc u Dziadków jeżdziłem damka, której dziadek używał na co dzień marki Zawadzki. I tak to było w zasadzie przez całą podstawówkę...
Co do Maratona to wyglądał tak:
Maraton
Zawadzki
Potem nastąpiła dłuuuuuuuga przerwa
Moje rowery CD czyli podejście dorosłe :)
Początek lat 90-tych
W latach 90-tych mój zapał rowerowy wyraźnie osłabł, co było spowodowane zmianą trybu życia wymuszonego zatrudnieniem w Sławnych Koncernach samochodowych. Oczywiście pozostała chęć do dłubania w rowerach i oglądanie rowerów napotkanych w czasie zagranicznych eskapad. Ta skłonność do poszukiwania rowerowych staroci była przeze mnie realizowana regularnymi wycieczkami na bazar na Kole (ten z antykami) i na Olimpii (zwanej często przez bywalców Olimpiadą) Zresztą do dziś sporadycznie zwiedzam Koło. Niestety z Olimpia bywa gorzej ponieważ zapalczywe wysiłki Służb Miejskich spowodowały w końcu niemożliwość jakiegokolwiek zaparkowania. Żal mi tego miejsca, ale nic na to nie poradzę. Na Olimpii spotykałem różnych "dostawców" zdobywając bezcenne klamoty, ale i wiedzę, którą bywalcy chętnie dzielili się między sobą. Ludzie porażeni bakcylem starych rowerów reagowali na pewne słowa klucze, które jednocześnie stanowiły dowód wtajemniczenia.
Swoje pierwsze koła na drewnianych obręczach złożyłem w latch 90 powiedzmy około roku 1992. Zasadniczym problemem było dla mnie oczywiście zregenerowanie oszprychowania. Był to temat trudny i powodował potrzebę zdobywania dowolnie skatowanych kół w celu odzyskania nypli... Wtedy też musiałem się zapoznać z teoria gwintów rowerowych... Było to wówczas stosunkowo łatwe ponieważ wystarczyło udać się do księgarni z Polskimi Normami i owe normy zakupić.
Jak to wygląda obecnie ? Lepiej nie pytać...
Po pierwsze przemiany w Polsce spowodowały fakt że NORMY TECHNICZNE zostały potraktowane jako element ucisku ze strony dawnego reżimu i bardzo szybko ktokolwiek przestał się nimi przejmować. Spowodowało to skutki czasem śmieszne, czasem straszne a czasem zwykłe oszukiwanie klientów... W ubiegłej epoce istniała sieć sklepów BOMIS zwanych popularnie bublami, ale w pewnym momencie jakby ich racja bytu została zachwiana, bo skoro nie ma normy to wszystko jest w normie i buble przestały istnieć....
Znakiem triumfu normalizacyjnych dekomunizatorów niech będzie śruba M10 kupiona w markecie budowlanym mająca "po wierzchu" 9,5 mm BRAVO BRAVO BRAVISSIMO.
Rączki normalizacyjnych dekomunizatorów okazały się szczęśliwie zbyt krótkie aby zlikwidować powstałą na przełomie XIX i XX wieku normę DIN 79012
Istnieje wszakże nadzieja, że patrioci tropiący wpływy niemieckie poradzą temu trudnemu zadaniu :) i każdy będzie mógł stosować i produkować gwinty jakie mu akurat wyjdą stosownie do posiadanego w danej chwili poziomu uczuć patriotycznych.
Do tematu standardowych wymiarów w starych rowerach wrócimy jeszcze kiedyś...
Wracając do nypli to okazało się że gwint na szprysze (typowej) znany jako gwint rowerowy RW 2,3 zgadza się z grubsza z gwintem metrycznym M2,2, a w każdym bądź razie zgadza się na tyle, że przegwintowany na M2,2 nypel chce pracować z typową PRL-owską szprychą. Teoria jest piękna, ale wkrótce zasób gwintowników M2.2 w moim otoczeniu skurczył się a potem zanikł. Okazało się jednak, że są one do kupienia w sklepie firmowym Zakładów FWP Świerczewskiego na ul Kasprzaka... I tak kosztem wiadra pieniędzy i kilkunastu kompletów gwintowników udało się zregenerować prawdziwe przedwojenne nyple. Niestety mosiądz z którego są (były) robione jest z grupy plastycznych więc kleszczenie a potem śmierc gwintownika była naturalną koleją rzeczy.
Wracając do historii czyli pobytu na Olimpii kiedyś w latach 90 tych... Beztrosko gmerałem sobie w asortymencie żelastwa rowerowego wystawionym przez kupca znanego jako Stach kiedy jakiś współgmerający przedstawiciel rowerowego hobby zapytał mnie po prostu czy nie potrzebuję długich nypli ? To pytanie było właściwie retoryczne, bo kto z kolesiów zauroczonych drewnianymi obręczami ich nie potrzebuje ?
I tak rozpoczęła się dekada współpracy z Panem Bohdanem znanym także w naszym kręgu pod kryptonimem "Stary Kolarz"
Był to fascynujący czas gdzie zyskuje się informacje pochodzące z doświadczenia a nie wiedzy podwórkowej... Internet właściwie wtedy hulał słabo. Hułal słabo, ale juz hulał pierwszym sygnałem w sieci były dla mnie StareRowery czyli strona Tomka Wróblewicza, który wtedy odnalazł mnie telefonicznie dzwoniąc z polecenia Pana Bohdana...
I tak udało się wtedy przeżyć sporo ciekawych przygód rowerowych, także wycieczek o tematach rowerowych. Poznałem też trochę ludzi z okolic StarychRowerów...
Czas sobie biegł i strona rowerowa związana ze starymi rowerami najpierw przeniosła się do FB, a potem chyba całkiem znikła. Tak czy inaczej kontakt z Tomkiem wygasł ostatecznie gdzieś w okolicy roku 2012 (chyba).
Era HRKP
Moje zainteresowania rowerowe w XXI wieku powoli osiągnęły status, w którym dłubanie w rowerach stało się przyjemnością samą w sobie. Innymi słowy motyw kolekcjonerski stal się dominujący nad motywem turystyczno rekreacyjnym. Zwykle sprowadzało się to do tego że czasem udawało się gdzieś dopaść jakiś rower do remontu albo chociażby ramę. Oczywiście przy okazji wizytowania różnych śmiecio-bazarów wpadało mi w ręce też trochę ciekawych części rowerowych. Tempo tych zabiegów nie było jakieś szczególnie oszałamiające i można by je zryczaułtować na jeden rower rocznie.
Ciekawym doświadczeniem było zwłaszcza poszukiwanie rozsądnych sposobów odnawiania rowerów i sprawdzania możliwości i rezultatów uzyskiwanych dzięki "nowym technologiom".
Po jakimś czasie chciałem poddać moje wysiłki jakiejś konfrontacji ze światem zewnętrznym.
Skorzystałem z okazji odbywającego się wtedy na Politechnice Warszawskiej sympozjum HRKP, o którym wzmiankujemy także na Technique.pl.
Skrót HRKP oznacza Historyczny Rozwój Konstrukcji Pojazdów a było nie było rower także jest pojazdem.
HRKP VI 2013
Na HRKP VI tytułem próby pokazałem odnowiony rower marki Rybowski
O szczegółach n.t. tego roweru opowiem dalej przy okazji mojego wirtualnego muzeum rowerów
HRKP VII 2014
W kolejnym roku zdecydowałem się pokazać kilka rowerów... Zachowały się oryginalne opisy rowerów i jedno zdjęcie.
Opisy odpowiadają wyobrażeniom na rok 2014, dziś pewno byłyby całkiem inne. Więcej szczegółów w Wirtualnej galerii rowerów
HRKP VIII 2015
W roku 2015 zachęcony faktem że stare rowery cieszą się jednak pewnym zainteresowaniem postanowiłem "pójść na całość" i pokazać więcej rowerów. Rzecz była dość trudna w kwestii samiej logistyki, bo jednak trzeba było przewieźć kilkanaście rowerów odświeżyć je i odrobinę "podkonserwować". Oryginalny plakat rozrósł się znacznie i wyglądał tak :
Czas pokazał że rowery wbrew deklaracji na Technique nigdy nie wjechały
do moich rowerów przytulił się rower Joska napędzany wałkiem kardana...
Era Muzeum Wirtualnego
Z biegiem czasu mój pracodawca zmienił się....
Kilkanaście rowerów z mojego skansenu znalazło się na plakatach stanowiących swoiste "przedłużenie" prezentacji na HRKP w roku 2015... Znikło logo SIMR a logo ZUS nie odważyłem się zamieścić :)
Zawartość tych plakatów - to zwiastun muzeum wirtualnego, gdzie pojawi się więcej zdjęć każdego z rowerów, a także w miarę możliwości krótka historia jego pozyskania i ewentualnej odnowy.
Wirtualne muzeum rowerowe
Kamiński mojego Ojca
tekst archiwalny z początków istnienia strony
Moje zetkniecie z rowerem Kamińskiego było bardzo prozaiczne. Rower po prostu stał na strychu :) jak Niemcy popsuli w 1939 roku komunikacje w Warszawie używając w tym celu bombowców, mój ojciec wyposażył się w ten rower. Zaparkował go na strychu u dziadków i tam sobie stał. Tam tez go zastałem kiedy nauczyłem się odwiedzać strych... Próbowałem na nim jeździć i pamiętam, że wszystko było super za wyjątkiem relatywnie słabych hamulców, a właściwie słabego hamulca. Z rowerem przeprosiłem się po latach, kiedy los rzucił mnie do wynajętego mieszkania na linii ulicy Żelaznej (w Warszawie), która kursował jeden autobus i na dodatek dość swobodnie traktujący rozkład jazdy :) zacząłem go używać na co dzień i właściwie wszystko było bez zarzutu z ogumieniem włącznie, rower wówczas był na oponach fartuchowych 26 x 1 3/4. jeden przypadek awarii to było odpadnięcie lewego pedału od korby na wertepach utworzonych przez torowisko na skrzyżowaniu Marchlewskiego i Świerczewskiego. Sprawny spawacz z ulicy Wroniej wyleczył sprawnie tę dolegliwość... Było to w roku 1981. Na początku grudnia tegoż roku straciliśmy to mieszkanie co było konsekwencja pewnych działań przygotowywanych przez pewnego generała. Rowery wylądowały w piwnicy na Muranowie a my rozpoczęliśmy tourne po mieszkaniach, gdzie o trzymaniu roweru można było zapomnieć. Po kilku latach zaparkowaliśmy na stałe w domu dziadków i tam tez wrócił rower (i towarzysząca mu damka mojej babki marki Łucznik). Nie parkował już w tym samym miejscu na strychu, ale nadal w tym samym domu. Roweru używałem dość regularnie na dodatek założyłem na fajkę kierownicy drugie siodełko, na którym woziłem córkę, co w onych czasach nie wymagało aż tak heroicznego bohaterstwa jak dzis bowiem ruch samochodowy był mniejszy a kierowcy nawet autobusów nie byli jeszcze tak agresywni w stosunku do rowerzystów, których było w sumie dość niewielu. Wtedy zacząłem już jeździć na co dzień innymi rowerami, a Kamiński stopniowo doczekał się gruntownej renowacji. Mogło to być w roku 1985 może 1986 więc jakby nie patrzeć już lata temu... W takiej postaci rower mieszka sobie w domu do którego ojciec przyprowadził go w roku 1939. Nie jestem do końca zadowolony ze sposobu jego odnowienia i cały czas się zastanawiam czy by tego procesu częściowo nie powtórzyć...
Charakterystyczne oznaczenia rowerów A.Kamiński
Kolorowe logo zeskanowane z tylnego błotnika
Oś suportu
Piasta Husquvarna w rowerze Kamiński
Po rozmontowaniu piasty Husquvarna można się nie lada zdziwić... Nie ma wałeczków stanowiących sprzęgło jednokierunkowe jak w piastach F&S o nazwie handlowej Torpedo. Jak to zatem działa ?
Z kołem łańcuchowym, na które za pośrednictwem łańcucha działa cyklista związany jest gwint o dużym skoku. Na nim znajduje się nakrętka o kształcie dwóch stożków połączonych postawami. Rowerzysta kręcąc pedałami powoduje przesuwanie nakrętki w jedną lub drugą stronę.
- nakrętka przesuwając się w jedną stronę zakleszcza się w stożku wewnątrz piasty.
- nakrętka przesuwając się w druga stronę rozpiera bęben hamulca.
Genialne ponieważ z czasem, w miarę zużycia nie zaczyna "przepuszczać" jak F&S Nie oznacza to, że nie powstają luzy, one powodują jedynie większy kąt jałowego obrotu przy przejściu z napędu czyli jazdy do hamowania. Innymi słowy cyklista odczuwa hamowanie z pewnym opóźnieniem co daje wrażenie słabych hamulców (któremu i ja uległem) ale na dobra sprawę hamowanie jest skuteczne a szybkim nadepnięciem na pedały można spokojnie zablokować całkowicie (czyli wprowadzić w poślizg) tylne koło. Dlaczego rozwiązanie to jest egzotyczne... no cóż, pewnie dlatego, że wymaga wykonania nieprzelotowej piasty ("szpulki") i na dodatek dość precyzyjnie wewnętrznego stożka a to kosztuje...
Niech ten opis stanowi mocny argument, aby tylnej "piasty samohamownej wolnobiegowej" nie nazywać z automatu Torpedem bo może się okazac, że nim nie jest :) podobnie jak nie kazdy odkurzacz jest Elektroluksem a nie każdy but sportowy Addidasem itd.
Wirtualna biblioteka rowerowa
Co nowego?
- 2014.09.23 Rowery Kamiński - pierwsza przymiarka
- 2014.04.25 Trochę dokumentów dotyczących rowerów polskich produkowanych przez PWU Uzupełnienie 18 08 2014
- 2014.04.22 Skąd się biorą kolarze ??? wg kalendarzyka dla kolarzy 1896 Z okazji rozpoczynającego się sezonu rowerowego postanowiliśmy podać poufna informacje skąd biorą się kolarze i czym się charakteryzują informację te podajemy za kalendarzykiem kolarskim na rok 1896 napisanym w roku 1895...
- 2014.01.23 Kroniki Merka 4 - Salon Samochodowy Detroit 2014: Nasz korespondent Merek odwiedził tegoroczny salon samochodowy w Detroit znany jako NATAS 2014. Zdjęcia są jeszcze ciepłe. Dla odmiany pokazujemy sporo zdjęć silników i elementów napędów hybrydowych Hondy. Jak zwykle modele "concept" są najciekawsze, zwłaszcza Honda...
- 2013.12.02 Kroniki Merka 0 - Salon Samochodowy Detroit 2013 : To najstarszy występ Merka. Dostaliśmy te zdjęcia ZANIM uruchomiliśmy tę stronę. Dlatego też ukazują się niechronologicznie. Szkoda nam było zmarnować te zdjęcia, a ponadto chcieliśmy odejść od pokazywania w Kronikach Samochodowych wyłącznie samochodów "starych", co i tak, jak widać, do końca nie udało...
- 2013.11.13 Kroniki Merka 3 - Muzeum Chryslera 13 11 2013 : Wczoraj Nasze Oko w Ameryce, Merek, udał się (udało się ?) na kolejną wyprawę...
Tym razem odwiedził muzeum Chryslera, ciekawy obiekt, wielkie tradycje i ikony motoryzacji np model Turbine (170 zdjęć).
- 2013.10 Kroniki kolejowe: Zbiorcza premiera kronik z branży kolejowej.
- 2013.09.17 Kroniki Doktora No. - Warszawa 1 maja 2012: Doktor No. świętował 1 Maja przed Pałacem Kultury i Nauki, a oto co sfotografował...
- 2013.09.16 Kroniki Profesora Morella 2 - Turyn 2013: Profesor Morell udał się z aparatem tym razem do muzeum samochodów w Turynie....
- 2013.09.16 Kroniki Profesora Morella 1 - Southampton 2012: Profesor Morell udał się z aparatem do pewnego dostojnego opactwa na terenie Zjednoczonego Królewstwa....
- 2013.08.23 Kroniki Merka 2 - Detroit 092013: Nasz korespondent Merek udał się na kolejną wyprawę.....
- 2013.08.21 Kroniki JackaZett - Havana i okolice 2012: Jak się okazało to takie parady jak organizowane od święta w Detroit, El Comendante organizuje codziennie i to od dawna...., co utrwalił JacekZett. Są też polskie akcenty (86 zdjęć).
- 2013.08.19 Kroniki Merka 1 - Detroit 082013: Nasz korespondent obserwujący z bliska upadek Detroit zauważył tam zjawisko znane z "Pianoli" Kurta Vonneguta jr. Ludzie zza rzeki szykują się do defilady. (47 zdjęć)
- 2013.08.19 Manifest.
- 2013.08.16 Dużo informacji administracyjnych...